Doskonale pamiętam moją szkołę. Nienawidziłam jej, nie chciałam się uczyć i przebywać z nauczycielami, którzy krytykowali dzieci i uderzali za karę linijką w rękę.
Dlatego wiedziałam, że moja córka nie pójdzie do państwowej szkoły, a do placówki prywatnej w której dbają o każde dziecko i jego indywidualne potrzeby.
Niestety bardzo się pomyliłam, bo fakt, że szkoła jest prywatna jeszcze o niczym nie świadczy, a słowa i idee pięknie napisane na stronie internetowej szkoły, niczego nie gwarantują.
Dwa lata spędziliśmy w toksycznym środowisku, które miało na nas wszystkich straszny wpływ. Zmiana szkoły była traumatyczna, ale płynie z niej lekcja na całe życie – jeśli szkołą zarządzają osoby, które mijają się z Twoimi wartościami, a wizja wypicia wspólnej kawy i wyobrażenie sobie spędzenia wspólnie czasu jest katorgą, to znaczy, że to nie jest miejsce dla Ciebie. Koniec i kropka.
Po traumie, którą przeszliśmy doszliśmy do wniosku, że:
- Szkoła nie jest najważniejsza, oceny nie są najważniejsze i bez względu na to, czy przyniesie piątkę czy dwóję, to dla nas nasze dziecko zawsze jest mądre i wartościowe
- Nie liczy się opinia innych na temat naszego dziecka, oceny, krytyka i odstawanie od „normy”, dla nas zawsze nasze dziecko jest cudem
- Nasze dziecko nie jest i nigdy nie było zepsute. Nie jest problemem do naprawienia, a cudem do odkrycia, zarówno w codziennym życiu jak i w szkole. Jeśli nie może nauczyć się np. tabliczki mnożenia, to nie dziecko jest problem, a do odkrycia sposób w jaki możemy je uczyć
- Szkoła, to tylko szkoła, jest ważna i kluczowe jest to, aby była fajna i wspierająca, szanująca różne potrzeby dzieci. Jednak najważniejsze jest to, jakie relacje są miedzy nami, bo nie od dziś wiemy, że dzieci chłoną nasze słowa i nasze czyny
- Warto zacząć od samego rana, warto zacząć już teraz i sprawić, aby nasze dziecko czuło, że jest wyjątkowe i najważniejsze na świecie. Zobacz jak tutaj.
Justyna Krawczyk
Mama dziewczynki z planety Magia